Marvel Universe: The Avengers PBF
 
IndeksIndeks  Latest imagesLatest images  SzukajSzukaj  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

 

 Burnsley

Go down 
4 posters
Idź do strony : Previous  1, 2, 3
AutorWiadomość
Loki
Administrator
Loki


Liczba postów : 4172
Data dołączenia : 23/05/2012

Burnsley - Page 3 Empty
PisanieTemat: Burnsley   Burnsley - Page 3 Icon_minitime1Wto Sie 01, 2017 4:19 pm

First topic message reminder :

Burnsley - Page 3 137741403

Burnsley to niewielkie miasteczko w hrabstwie Tulare, położone na terenie już pagórkowatym, lecz jeszcze nie do końca górzystym. Zaledwie kilka tysięcy mieszkańców oznacza, że miejscowa społeczność zna się dobrze, lecz mimo to nie jest tak zamknięta, jak można by się spodziewać. Wynika to między innymi z faktu, że Burnsley jest otwarte na turystów, w tym takich jedynie przejeżdżających dalej, bo w końcu oni również potrzebują zatrzymać się na obiad w tutejszej restauracji, zakupy w sklepie czy nocleg w hostelu albo na raczej małym polu namiotowym w pobliżu miasteczka.

Jedna główna droga biegnie przez całe Burnsley i to przy niej skupiają się te najważniejsze budynki - czyli na przykład większe sklepy, hostel, kościół, restauracja, a także coś w rodzaju ratusza połączonego z muzeum. Trochę na uboczu znaleźć można również pub. Większość domów mieszkalnych - choć nie wszystkie - wypada przy bocznych uliczkach. Nie uświadczy się tutaj bloków, ani niczego podobnego; domy są jednorodzinne, zwykle niewielkie lub średniego rozmiaru, a do tego sporo z nich sprawia wrażenie dość starych... Więc raczej nie budują się tu żadni młodzi.
Powrót do góry Go down
https://theavengers.forumpolish.com

AutorWiadomość
Loki
Administrator
Loki


Liczba postów : 4172
Data dołączenia : 23/05/2012

Burnsley - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Burnsley   Burnsley - Page 3 Icon_minitime1Czw Lis 09, 2017 3:47 pm

Wyobraźni Norberta zapewne nie pomagał fakt, że ci wszyscy ludzie wokół niego nie zachowywali się wcale jak typowe zombie z filmów - poruszali się i wyglądali niemalże normalnie, pomijając drobne szczegóły pokroju braku reakcji na próby nawiązania kontaktu. Przy potrącaniu również padali zupełnie tak, jak każda zwykła osoba... Choć ich twarze nie wskazywały na ból, nawet kiedy wyraźnie odnosili jakieś obrażenia.
Ważne jednak, że w końcu reporter dotarł do krawędzi pola namiotowego oraz do ścieżki prowadzącej do lasu. W samym miejscu styku była ona jeszcze na tyle szeroka, że nie musiał bardzo zwalniać, aby się w niej zmieścić, ale dalej sprawy zaczynały się już komplikować - właściwie po pierwszych paru przebytych metrach. Mężczyzna wciąż nie był w stanie ocenić co znajdowało się po jego bokach, bo w końcu nie mógł ich oświetlić, ale patrząc przed i za siebie na pewno widział, że drzewa rosły coraz gęściej...
... W pewnym momencie zaś za nim pojawiło się coś bardzo niepokojącego, ale i trudnego do wychwycenia, przez co Norbert łatwo mógłby to przeoczyć. Kiedy oddalał się już od pola namiotowego, na jego terenie z góry osunęła się o wiele gęściejsza, czarniejsza ciemność - taka, której nie rozpędzały reflektory auta. Nie rozlała się równomiernie nad całym obszarem, wyglądało to raczej tak, jak gdyby z nieba opadł jakiś filar albo inny pionowy obiekt o nieregularnych, rozmazanych krawędziach, mający szerokość może dwóch metrów. Kiedy tylko zetknął się z podłożem, zaczął się po nim powoli rozlewać. Na szczęście w tym momencie samochód znajdował się już na tyle daleko od tego zjawiska, że w ciągu kilku sekund światła przestały na nie padać.

Tymczasem w ratuszu tym razem Karolinie udało się już dobrać do klucza - który musiała wyszarpać z kieszeni kurtki mężczyzny, podczas gdy ten wcale nie ułatwiał jej tego działania i nieustannie starał się od niej odsunąć - a następnie złapać Markusa i wraz z nim wydostać się na zewnątrz. Oczywiście towarzyszyły temu kolejne odgłosy protestów i narzekań, ale wyglądało na to, że większość zadecydowała, że wolała martwić się o siebie samych, a nie o dwoje obcych nastolatków. Ciężko powiedzieć czy ludność pozostająca w budynku miała dostęp do drugiego klucza, ale prawie na pewno tak; w końcu byłoby co najmniej dziwnie, gdyby na przykład stróż nie posiadał własnego egzemplarza.
W miasteczku panowała teraz praktycznie idealna ciemność. Na niebie nie było widać gwiazd czy księżyca, a odsunięcie się od ratusza nawet na te kilka metrów sprawiło już, że nie dało się dojrzeć światła bijącego z jego okien. Podobny efekt spotykał blask komórkowej latarki: nie sięgał aż tak daleko, jak powinien w normalnych okolicznościach, a do tego wydawał się bledszy i słabszy. Oczywiście zawsze było to lepsze od błądzenia całkiem na ślepo... Ale znalezienie czegokolwiek w tych warunkach będzie graniczyło z cudem.
Karolina i Markus mieli teraz przed sobą parę możliwości. Mogli na przykład spróbować dotrzeć do kościoła, choć oczywiście nie wiedzieli gdzie się on znajdował i czy w ogóle zagwarantowałby im jakieś światło - skoro inne jego źródła zgasły... Albo mogli zacząć się rozglądać za innymi ocalałymi, w tym za Norbertem, co pewnie zdawało się jeszcze trudniejsze - bo jednak istniała różnica pomiędzy dużym i nieruchomym budynkiem, a o wiele mniejszymi i mobilnymi ludźmi. Poza tym mogliby też sprawdzić różne drogi ucieczki z miasteczka, między innymi główną ulicę oraz te poboczne... Choć czy przejście do lasu aby na pewno byłoby takim dobrym pomysłem?
Nie pomagało również to, że cała ta ciemność wciąż wywoływała bardzo nieprzyjemne efekty. Chłód stanowił tylko jeden z nich i to chyba ten, z którym najłatwiej było sobie poradzić; o wiele gorsze były negatywne emocje, które starały się wyrwać na powierzchnię, pesymizm, poczucie beznadziei, niemiłe wspomnienia. Dało się z tym walczyć, bo nie wydawały się do końca naturalne, ale i tak nie chciały ustąpić, wdzierając się w tok myślenia. Niewygodne było także to, w jaki sposób mrok tłumił dźwięki; nastolatkowie musieli być bardzo blisko siebie i mówić głośno, żeby w ogóle dobrze się słyszeć... A przy okazji oznaczało to, że ktoś mógłby podejść do nich niezauważony. Albo coś.

Norbert zostaje wyprowadzony z tematu i niedługo zacznę dla niego wątek w następnym, czyli dokładniej tutaj.
Powrót do góry Go down
https://theavengers.forumpolish.com
Karolina Dean

Karolina Dean


Liczba postów : 85
Data dołączenia : 29/07/2015

Burnsley - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Burnsley   Burnsley - Page 3 Icon_minitime1Pią Lis 10, 2017 10:58 pm

Karolina spojrzała w górę. Tam, gdzie powinno być niebo. Jednak nie była w stanie dojrzeć niczego. Podoba jak po bokach, tak samo i u góry było po prostu czarno. Nie było gwiazd, księżyca ani nawet chmur. Miała wrażenie jakby ktoś ich po prostu zamknął w czarnym pudełku z grubych ścian. To by nawet pasowało do dodatkowego faktu, że również z dźwiękami był problem. Dookoła nich panowała głucha cisza i do tego musieli głośno mówić, by siebie słyszeć choć dziewczyna trzymała Markusa za rękę, czyli byli bardzo blisko siebie.
Świecenie telefonem i latarką nie dawało im zbyt wiele, prawie nic nie widzieli. Zupełnie jakby kilkadziesiąt centymetrów od nich również postawiono czarną ścianę. Ruchomą, bo jednak mogli iść przed siebie cały czas. Zastanawiała się czy ta czerń nie była tworem jakiejś magii. Lub czy nie było to złudzenie. Obie opcje mogły tłumaczyć nagłe zepsucie się jej nastroju. Ponure myśli, smutek i niechęć do tego, by cokolwiek zrobić ze swoją sytuacją. W dodatku nie miała pojęcia, gdzie idą. W którą stronę podążają. Nie widząc nic nie mogła nawet być pewna, że idą cały czas prosto przed siebie. Mogli nieświadomie skręcać w różne strony. Mogli nawet kręcić się w kółko.
Widząc naprawdę mało, blondynka nie była w stanie ocenić, w której części miasteczka się znajdowali. I w stronę czego podążali. Czy zbliżali się do pola namiotowego? A może do lasu? Albo w stronę drogi i wyjścia stąd? Była tutaj pierwszy raz i nawet jeśli zauważyła coś charakterystycznego to nie była w stanie skojarzyć tego z niczym konkretnym. Nie wiedziała co gdzie się znajdowało. Zaczynało ją to irytować. Zapewne w swoim rodzinnym mieści bez problemu by się zorientowała, gdzie idzie. Tutaj mogła jedynie błądzić po omacku.
- Zaczynam mieć tego szczerze dość. Nie wiem dokąd idziemy i nikogo nie mijamy. Zupełnie jakby tu było pusto, a na pewno nie jest. - odezwała się do towarzysza, ciągle idąc powoli przed siebie i świecąc po podłożu, by się nie potknąć. Co jakiś czas unosiła światło do góry choć Markus też nieco pomagał swoją latarką. Może powinna iść tam, gdzie wszystko się zaczęło? Na pole namiotowe? Może tak będzie to, co spowodowało pojawienie się tej ciemności? Sama już nie wiedziała co powinna zrobić. Zdecydowanie za dużo niewiadomych.
- Przymknij oczy. - odezwała się do Markusa, zaraz też puszczając jego rękę. To co chciała zrobić było bardzo ryzykowne, ale nie widziała innego wyjścia. Szybkim ruchem ściągnęła bransoletkę i jak tylko jej światło rozjaśniło mrok, rozejrzała się po okolicy. Jak najszybciej starała się zorientować co było w którą stronę i zaraz z powrotem założyła bransoletkę, blokując swoją moc ponownie.
- Jakieś pomysły, gdzie idziemy? - zapytała kolegę po chwili.
Powrót do góry Go down
Markus Evans

Markus Evans


Liczba postów : 62
Data dołączenia : 25/03/2016

Burnsley - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Burnsley   Burnsley - Page 3 Icon_minitime1Pon Lis 13, 2017 11:51 pm

Jednak udało się wydostać im z ratuszu... Co teoretycznie było dobrą wiadomością przez fakt, że taki był ich zamiar. Blondyn międzyczasie zastanawiał się, jak to było odebrane przez ludzi znajdujących się w jasnym pomieszczeniu. Wcześniej starali się wejść tam do środka, a teraz by wyjść. Chyba nie za dobre... Z drugiej strony, niczego nie jestem pewny teraz. To nadal tylko "gdybanie". Pokręcił nieco głową, starając się pozbyć tych myśli, by móc skupić się na tym, co znajdowało się tutaj, na zewnątrz.
Rozejrzał się energicznie, z niepokojem stwierdzając, że ciemność była... Zbyt ciemna. Efekt tego, że nie ma elektryczności? Starał się "swoją" latarką oświetlać drogę przed sobą, jak i obok, za, czy górę. Cokolwiek, by zorientować się, w jakiej części miasteczka aktualnie się znajdowali. Starał się również trzymać dziewczynę za rękaw lub za rękę, by się nie rozdzielili.
Powrót do ciemności sprawił, że ponownie odczuwał to, co wcześniej, zanim weszli do ratusza. Uniósł na moment dłoń, w której trzymał latarkę i potarł lewe oko, starając się zarazem skupić na czymś innym niż na wspomnieniach, które zaczęły nasuwać się mu na myśl. Widziana przeszłość w laboratorium. Opuścił dłoń, kręcąc głową, by pozbyć się tego z głowy. Nie potrafił, a jego nastrój jedynie się pogarszał.
W końcu dobiegły go słowa Karoliny. Przełknął ślinę.
- Tylko, co to może oznaczać? - spytał się jej, po raz któryś rozglądając się. Wiedział, że niemożliwym było, że wszyscy ukryli się... A w jego myślach pojawił się moment zjawienia się ciemności. Gwałtownie milknące krzyki...
- Hę? - wydobył z siebie jedynie tyle, gdy usłyszał jej polecenie, ale w momencie gdy puściła jego dłoń, kiwnął głową posłusznie, zamknął oczy i dodatkowo zasłonił je wolną dłonią. Postanowił się jej posłuchać, ale było widać, że czuł się coraz to mniej pewniej.
Nie reagował aż do momentu jej pytania.
- Może... Może do tego kościoła? Dodatkowe źródła światła byłyby dobre - odpowiedział jej. - I... Mogę już otworzyć oczy? - pokręcił nieco głową. - I w sumie... Gdzie podziali się inni ludzie? - jeśli będzie mógł, ponownie ją złapie za rękę.
Powrót do góry Go down
Loki
Administrator
Loki


Liczba postów : 4172
Data dołączenia : 23/05/2012

Burnsley - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Burnsley   Burnsley - Page 3 Icon_minitime1Sro Lis 15, 2017 5:41 pm

Oświetlanie podłoża wokół siebie pomagało przynajmniej w przybliżeniu określić przebywaną drogę; w końcu dzięki temu dało się stwierdzić, że przemieszczało się wzdłuż jakiejś krawędzi, na przykład trawnika, krawężnika czy ulicy. W tym wypadku - póki co - był to chodnik niedaleko ratusza. W pewnym momencie blask komórki i latarki padł na znak mówiący o przejściu dla pieszych, a nastolatkowie mogli skojarzyć, że mijali je podczas wcześniejszego spacerowania, zanim jeszcze wszystko się posypało. W takim wypadku znajdowali się już kilkanaście metrów od wejścia do budynku i kierowali się w stronę, z której przebyli - czyli ku polu namiotowemu, na którym zaczęły się problemy. Zawsze był to jakiś punkt orientacyjny...
Własny blask Karoliny działał o wiele lepiej od sztucznego światła - i na chwilę zwiększył widoczność o dobrych kilka metrów w każdą stronę. Ta metoda mogła się więc im przydać... Choć niosła ze sobą kolejne niebezpieczeństwa, zaczynając od tego, że mogła zwrócić na nich uwagę kogoś lub czegoś groźnego, a kończąc na - chyba oczywistej - konieczności oszczędzania energii, skoro dziewczyna nie była w stanie się teraz naładować.
Jak do tej pory nic nie próbowało zaatakować młodych w sposób bezpośredni - a przynajmniej nic namacalnego, bo w końcu ciemność sama w sobie w pewnym sensie to robiła. Mogli więc zadecydować co zamierzali zrobić dalej i spróbować wprowadzić to w życie. Momentami mogło im się wydawać, że wokół siebie widzieli jakieś błyski - lecz najprawdopodobniej były to po prostu odbicia ich świateł na różnych pobliskich powierzchniach, na przykład na lampkach, które zgasły wraz z przybyciem mroku, a także na innych szklanych obiektach... W tym na drobnych odłamkach, które w pewnym momencie ujrzeli na ulicy. Dwa niewielkie skupiska szkła dzieliła odległość około dwóch metrów.
Powrót do góry Go down
https://theavengers.forumpolish.com
Karolina Dean

Karolina Dean


Liczba postów : 85
Data dołączenia : 29/07/2015

Burnsley - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Burnsley   Burnsley - Page 3 Icon_minitime1Pią Lis 17, 2017 11:49 am

Po uważnym rozejrzeniu się Karolina mogła już być pewna, że szli w stronę pola namiotowego. To miejsce nie wydawało się jej najbezpieczniejsze. To tam wszystko się zaczęło. Z drugiej strony to właśnie stamtąd nadeszła ciemność, więc jej źródło mogło być gdzieś z tamtej strony. Na początek jednak chyba lepiej sprawdzić jak zadziała dodatkowe oświetlenie, więc orientując się już, w którą stronę mniej więcej znajduje się kościół, postanowiła, że to tam się udadzą na początek.
- Zgadzam się. - odpowiedziała więc Markusowi, obracając się i idąc w stronę, gdzie powinien być kościół. Dzięki wcześniejszemu oświetleniu sobie okolicy, była w stanie określić mniej więcej, w którą stronę powinni iść. Podczas zwiedzania miasteczka widziała go. Kościoły prawie zawsze się wyróżniały na tle reszty budynków. Nie zamierzała tam spędzić zbyt wiele czasu. Ot przeszukać budynek, może znaleźć jakieś latarki. Sprawdzić czy działa oświetlenie i je włączyć. Szkło, które zauważyła na chodniku skojarzyło się jej z wcześniejszym hukiem. Coś musiało tutaj silnie walnąć i rozwalić się, przynajmniej częściowo. Szkło mogło sugerować szybę, a ta samochód. Czyżby ktoś próbował uciekać pojazdem i mu się nie udało?
Prędzej czy później dotarli do budynku i weszli do środka. Blondynka zamknęła za nimi drzwi, po czym zaczęła się rozglądać dookoła.
- Nie oddalaj się za bardzo. Szukaj czegoś co daje światło. - odezwała się do kolegi, idąc przed siebie. Zapewne w głównej sali, przeznaczonej do mszy nie znajdą niczego poza świecami, a tych nie warto było brać. Za dużo zachodu z nimi. Trzeba było przeszukać inne pomieszczenia, poszukać generatora, latarek. Z tą myślą Kar zaczęła krążyć po kościele, chcąc jak najszybciej ogarnąć sytuację.
Jeśli udało im się ogarnąć kościół bez żadnych większych przygód to po znalezieniu, lub nie, tego co szukali nadeszła pora, by ruszać w dalszą drogę. Postarali się włączyć światło jeśli było to możliwe. Zgarnęli latarki, które udało im się znaleźć. Po wszystkim kosmitka ponownie dołączyła do Markusa i razem wyszli z budynku, by ruszyć w dalszą drogę. Tym razem zdecydowała się iść w stronę lasu. Być może uda im się jakoś dotrzeć do źródła ciemności. Pole namiotowe planowała ominąć. Jeśli dookoła nie było nikogo słychać ani widać... Nie chciała widzieć tej masakry, która była bardzo prawdopodobna w tamtym miejscu.


Ostatnio zmieniony przez Karolina Dean dnia Czw Lis 23, 2017 7:49 pm, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down
Markus Evans

Markus Evans


Liczba postów : 62
Data dołączenia : 25/03/2016

Burnsley - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Burnsley   Burnsley - Page 3 Icon_minitime1Czw Lis 23, 2017 3:09 pm

Chwilę potem ośmielił się odsunąć dłoń, otworzyć oczy i ponownie chwycić dziewczynę za rękę, by się przez przypadek nie rozdzielili. Niepewnie skinął głową, by powrócić do oświetlania światłem latarki tego, co znajdowało się w pobliżu ich. Wcześniej widziany znak obudził w nim pewne wspomnienie dotyczące tego, że już go wcześniej widział. Chwila. Ale... Czy gdzieś tam nie ma pola z namiotami... Namiotowego? W sumie, skoro tam się wszystko zaczęło sypać, to co może się teraz znajdować tam? Pokręcił energicznie głową, by wyrzucić niepotrzebne myśli z głowy, a wraz z nimi i odsunąć od siebie nieprzyjemne emocje. Otaczający mrok nie sprawił, że czuł się jakoś lepiej.
Cieszył się, że nic ich nie zaczepiło. Nie umiał określić specjalnie, jak wyglądałoby inne zagrożenie niż ten mrok, a specjalnie nie paliło mu się do tego, by jakiekolwiek zobaczyć lub też doznać jego działania na własnej skórze. Zadrżał delikatnie, krzywiąc się.
- Widzisz cokolwiek zbliżającego się do nas? - spytał się jej, samemu rozglądając się i świecąc dookoła, byle by tylko nie dać się zaskoczyć.
W pewnym momencie światło jego latarki padło na skupisko odłamków szkła.
- Ciekawe co się tu stało - mruknął, starając się oświetlić pobliskie otoczenie, by zrozumieć, zanim zacznie wyciągać jakiekolwiek wnioski, dotyczące tego, co właśnie ujrzał. W dalszym działaniu... Jeśli rzeczywiście powiedzie się to, co planowali, to niedługo potem mógł podziwiać na zewnątrz, a potem - o ile nie był zamknięty na cztery spusty - wewnątrz budowli. Jeśli jednak udało się im wejść do środka...
- Dobra - zgodził się. - Tu będzie miejsce zbiórki? - spytał się dla pewności. Specjalnie nie chciał się zagłębiać w sam budynek, dlatego też, starał się rozejrzeć za innymi wejściami do budynku, by upewnić się, że są zamknięte wszystkie. Chciał również próbować znaleźć też coś aka sklepik, o ile coś takiego tutaj było, by tam próbować znaleźć oświetlenie.
Przygryzł dolną wargę, zarazem starając się odganiać od siebie negatywne myśli. Oddzielenie sprawiło, że bał się bardziej niż wcześniej. Jednak starał się to przezwyciężyć póki co, powtarzając sobie w myślach, by skupić się na pozytywnych wspomnieniach.
O ile wszystko powiodło się w miarę dobrze, to ponownie byłby z Karoliną.
- Gdzie idziemy? - spytał się jej. Brak ludzi nadal był niepokojący, przez co nie chciał się na dłużej rozdzielać z dziewczyną. - W sumie, jeśli miniemy po drodze jakieś stanowiska, sprawdzimy, czy i tam nie będzie jakiegoś stałego światła?- zaproponował jej jeszcze, idąc obok niej, by nie zgubić wybranego przez nią kierunku.
Powrót do góry Go down
Loki
Administrator
Loki


Liczba postów : 4172
Data dołączenia : 23/05/2012

Burnsley - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Burnsley   Burnsley - Page 3 Icon_minitime1Nie Lis 26, 2017 4:40 pm

Kościół znajdował się na prawo od aktualnego położenia dwójki i szybko okazało się, że nie był w żaden sposób oświetlony - ani na zewnątrz, ani w środku. Przy użyciu osłabionego blasku komórki i latarki rozglądanie się po nim stanowiło niezłą sztukę, a w dodatku Karolina miała okazję zorientować się, że bateria w jej telefonie spadała trochę szybciej, niż prawdopodobnie powinna - nie było to nic gwałtownego, nie groziło jej jeszcze wyłączenie się urządzenia, ale pewnie powinna zacząć zwracać na to uwagę. Ciężko powiedzieć czy z latarką działo się to samo, bo póki co świeciła dobrze. Problemy mogły wynikać na przykład z niskiej temperatury, która skracała życie baterii, ale znalazłyby się też pewnie inne wyjaśnienia.
Przemieszczanie się po wnętrzu budynku było nieco utrudnione -  z tego względu, że nastolatkowie nie wiedzieli przecież gdzie wypadały drzwi czy boczne nawy. Nie mogli po prostu rozejrzeć się wokół siebie bez ruszania z miejsca; musieli krążyć po głównej sali, sugerując się tylko tym, co widzieli tuż przy sobie oraz ewentualnie wiedzą na temat standardowego planu budowy typowego kościoła.
Na szczęście ten konkretny wydawał się dość prosty. Pierwsze pomieszczenie było podłużne, wypełnione rzędami ławek, które po zewnętrznej ograniczały kolumny, odcinające od nich dalszą część sali. Przejście środkiem, a później po kilku schodkach w górę prowadziło pod sam ołtarz, rzeźbiony w drewnie - ładny i ozdobny, choć skromny pod względem złotych czy ogólnie metalowych elementów. W ścianach na lewo i prawo od niego znajdowały się drzwi.
Wbrew pozorom potencjalnego oświetlenia było tutaj sporo - zaczynając właśnie od świec, przez zwisające z sufitu na długich łańcuchach żyrandole, aż po lampy na kolumnach oraz ścianach. Przełączników do nich nie dało się nigdzie dojrzeć, więc być może znajdowały się w jednym z sąsiednich pomieszczeń albo zostały tu gdzieś ukryte. Logika podpowiadała, że w tym ostatnim przypadku prawdopodobnie trafiłyby gdzieś niedaleko ołtarza.
Pomimo zamknięcia za sobą drzwi, Karolina i Markus tak czy siak łatwo mogli poznać, że atmosfera wcale się nie zmieniła. W środku było praktycznie tak samo, jak na zewnątrz - czyli zimno, ponuro i niepokojąco. Dawało to pewną podstawę, aby sądzić, że także i tutejsze ciemności nie należały do naturalnych... Czyli najprawdopodobniej musiały jakoś przeniknąć do wnętrza kościoła. Albo nawet wciąż do niego przenikać. Może na przykład jedno z okien było uchylone? Znajdowały się na tyle wysoko, że ciężko byłoby się zorientować.
Przez krótką chwilę członkowie Runaways mogli spacerować po sali, lecz gdy przenieśli się bliżej ołtarza, coś zaczęło się zmieniać. Wbrew pozorom czasami zdarzało się, że ludzie - a więc może i kosmici - naprawdę potrafili wyczuć, iż są obserwowani... I właśnie takie wrażenie mogli odnieść tym razem młodzi. Być może wynikało to z negatywnych wpływów mroku, ale może jednak coś było na rzeczy?
Kiedy zaś jedno z nastolatków lub oboje skierowało się ku którymkolwiek drzwiom, spoza zasięgu światła po ścianie szybko przypełzło... Coś. Coś bez wątpienia dziwnego. Głęboko czarnego, tak właściwie bezkształtnego, choć pod pewnymi względami przypominającego gęstą smołę... To coś natychmiast pokryło drzwi warstwą o grubości przynajmniej kilku centymetrów i nie ustępowało pod blaskiem latarki czy komórki. Najwyraźniej nic sobie z niego nie robiło.
Przesunięcie światła wykazałoby, że większość ścian w pobliżu została już tym czymś oblepiona, a teraz podobny los szybko spotykał podłogę. Przy granicach zjawiska występowało coś na kształt pajęczyny - krawędzie nie były więc gładkie, tylko pełne wypustek. Przemieszczały się na pozór z przeciętną ludzką prędkością i refleksem, ale nie oznaczało to, że na pewno nie były w stanie poruszać się szybciej.
W pewnym sensie substancja ta sprawiała wrażenie skondensowanego mroku - do tego stopnia, że nawet biło od niej o wiele wyraźniejsze zimno. W tej chwili oddechy Karoliny i Markusa zamieniały się już w parę. Pytanie tylko co dokładnie mogłaby im zrobić ta maź... Ale tego pewnie lepiej byłoby nie sprawdzać.
Powrót do góry Go down
https://theavengers.forumpolish.com
Karolina Dean

Karolina Dean


Liczba postów : 85
Data dołączenia : 29/07/2015

Burnsley - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Burnsley   Burnsley - Page 3 Icon_minitime1Wto Lis 28, 2017 11:50 am

Chodzenie po kościele trochę po omacku nie było łatwe. W dodatku obecna tu ciemność musiała być tą z zewnątrz. Jakoś się dostała do środka. Karolina nie tylko czuła to po nachodzących przygnębiających myślach, ale też widziała po tym, jak słabe światło dawał jej telefon czy latarka Markusa. Liczyła na spokój w tym budynku, ale jak widać przeliczyła się. Pozostawało im ostrożnie się poruszać po budynku i szukać chociażby włączników do żyrandoli na suficie. Kościoły zawsze miały takie piękne oświetlenia. Do tego witraże w oknach, które ładnie odbijały światło we wszystkich kolorach. Rozjaśnienie tego pomieszczenia na pewno ułatwiłoby im sprawę. Niestety wyglądało na to, że włącznik był w jakimś innym pomieszczeniu.
Z kolegą ponownie spotkała się gdzieś po środku kościoła, zupełnie przypadkiem. Ciężko było ogarnąć, gdzie się idzie. Złapała go za rękę, idąc do przodu w stronę ołtarza. W zwykłych ciemnościach nie martwiłaby się tak o niego, ale w tych to zupełnie co innego. Powinni uważać na siebie wzajemnie i nie rozdzielać się więcej.
- Nie podoba mi się to, miałam nadzieję, że nic tu nie będzie. No, nie ta ciemność. - mruknęła do chłopaka, rozglądając się dookoła. W końcu światło jej telefonu lub latarki Markusa padło na ołtarz, a w następnej kolejności na pobliskie świece. Choć były dobrym źródłem światła to raczej by się im nie przydały do niczego. Brak włączników się jej nie podobał. W dodatku zaczynała odnosić wrażenie, że poza nimi ktoś, lub coś, tu jeszcze jest. Liczyła, że nie jakiś mackowaty potwór, który nagle się wyłoni z ciemności. Musieli zachować czujność.
- Spróbujmy z tej strony - zdecydowała, ciągnąć towarzysza na lewo od ołtarza. Wystarczyło iść wzdłuż ściany, by trafić na jakieś drzwi. Sytuacja jednak nie okazała się być tak prosta. Nie do końca. Bo choć na drzwi trafili to jednak coś na nich było. Blondynka przechyliła głowę, przyglądając się uważniej. Wyglądało jak... Żywa ciemność? Ciężko było to inaczej określić. Poruszająca się czarna paćka, która pokrywała powoli drzwi. I nie tylko drzwi w dodatku. To coś pokrywało też ściany w ich pobliżu. Zrobiła krok do tyłu, widząc, że i podłogę zaczynało spotykać to samo.
- Chyba czas się stąd zmywać. - szybkim krokiem ruszyła w stronę drzwi wyjściowych z kościoła, cały czas nie puszczając ręki kolegi. Jeśli to coś pokryje im drzwi wyjściowe to będą uwięzieni w środku, a tego wolałaby uniknąć. Pewnie by znaleźli sposób na ucieczkę stąd, ale nie ma co ryzykować.
Jeśli dotarcie do drzwi wyjściowych było możliwe, Karolina jak najszybciej wyciągnęła siebie i Markusa z kościoła. W innym przypadku nie widziała innej możliwości jak użycie swojej mocy. Dlatego, rzucając do kolegi krótkie "Trzymaj się", objęła go na wysokości klatki piersiowej, zręcznie ściągając z nadgarstka swoją bransoletkę. Jej blask oświetlił pomieszczenie, a kosmitka szybko wzbiła się do góry, trzymając mocno swojego towarzysza. Jej tor lotu był dosyć prosty i oczywisty. Nie chcąc ryzykować, że maź będzie szybsza od nich, starała się jak najszybciej dolecieć do jednego z okien. Witraż odbijał jej światło, dzięki czemu wiedziała, w którą stronę lecieć.
- Zamknij oczy! - zwróciła się do Markusa, w ostatniej chwili, tuż przed oknem, obracając się plecami do niego, by kawałki kolorowego szkła nie poraniły ich. Plecami miała zamiar rozbić witraż, by wydostać się na zewnątrz i tam bezpiecznie wylądować na ziemi, szybko z powrotem zakładając bransoletkę jeśli nic ich nie goniło i nie próbowało atakować. Bez słońca musiała oszczędzać swoją moc. Nie miała źródła, z którego mogłaby się naładować.
Powrót do góry Go down
Markus Evans

Markus Evans


Liczba postów : 62
Data dołączenia : 25/03/2016

Burnsley - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Burnsley   Burnsley - Page 3 Icon_minitime1Sro Gru 06, 2017 10:02 pm

Niepewnie stawiał kroki, poruszając się po budynku. Nie będąc pewnym, jaki kierunek powinien obrać, starał się przynajmniej tak poruszać, by nie zaliczyć bliskiego spotkania z ławą. Nie chciał sobie pogorszyć humoru dodatkiem w postaci siniaka na kolanie. Już teraz i tak nie czuł się najlepiej. Coraz trudniej było odsuwać od siebie negatywne emocje, a owa chwilowa samotność nie pomagała specjalnie w próbie obrony samego siebie. Im dłużej trwało, tym mniejszą miał pewność, że zdoła nie pogrążyć się wewnętrznie. Bał się tego coraz to bardziej... A, kolejna ława. Muszę uważać. Ominął ją po prawej stronie, starając się w miarę kierować bardziej na środek kościoła.
Niedługo potem napotkał się na Karolinę... I wydał z siebie cichy okrzyk, zarazem momentalnie zasłaniając usta. To spotkanie sprawiło, że odczuł niemałą ulgę, ale dał się zaskoczyć. Pokręcił lekko głową, starając się ogarnąć chociaż w najmniejszym stopniu. Międzyczasie odczuł, że złapała go za rękę i wręcz posłusznie poszedł z nią. Nie chciał się za szybko ponownie rozdzielać z nią. Jej obecność przynajmniej przynosiła mu otuchę.
Świecił nadal dookoła, ale najbardziej przed siebie i pod nogi, by nie przewrócić się.
- Huh... - poświecił teraz przed siebie. - Chociaż to i tak nietypowe, że nigdzie nie ma światła... Zawsze wydawało mi się, że takie miejsca są ciągle oświetlone - zwrócił się do blondynki.
Pozostawało mu póki iść wraz z nią, rozglądając się zarazem, sprawdzając w ten sposób, czy coś nie znalazło się w zasięgu wzroku lub też latarki. Mimowolnie odczuł dreszcze na plecach i nerwowo rozejrzał się.
- J-jest tu ktoś? - wyszeptał, ledwo słyszalnie. Wyobraźnia? Przełknął ślinę, prosząc w myślach, że to po prostu wina strachu i niepewności, która mu towarzyszyła od pewnego czasu.
Niedługo potem zaczęli się kierować ku drzwiom... Chyba. Markus nie był pewny, na co dokładniej trafili, gdy dotarli w końcu do miejsca, gdzie teoretycznie powinno się znajdować przejście. Maź? Skierował światło latarki na boki, a potem w górę i w dół, próbując ocenić, jak duże to jest. Drgnął, cofając się ostrożnie o krok. Zimno. Zrobiło się jeszcze zimniej - widział, że oddech zaczynał zmieniać się w parę. Co to jest?
Ruszył od razu za Karoliną, starając się jej nie spowalniać. Również nie przestawał oświetlać najbliższego otoczenia. Wolał się w ten sposób też upewnić, że cokolwiek napotkali, nie będzie chciało pomknąć za nimi teraz.
Jeśli uda im się uciec z kościoła drzwiami wyjściowymi, zacisnął swój uścisk, by zarazem pociągnąć ją tak, by oddalić się chociaż trochę od budynku. Z drugiej strony, przy zablokowaniu drzwi, przytaknął i objął ją stanowczo, starając się też nie wypuścić latarki. Zamknął oczy już w momencie, gdy zaczął się ten lot, nie chcąc, by jego własny żołądek go zawiódł w takiej chwili. Musiał zaufać dziewczynie w tej kwestii, wiedząc zarazem, że sam nie mógł nic zrobić.
Zakładając, że udało się im opuścić kościół, chciał się odsunąć od tego miejsca na jakieś kilkanaście metrów i poświecić po dziewczynie, sprawdzając, czy przez te działanie nie doznała obrażeń.
- Chyba nie mam dobrego nosa do wyborów - powiedział jeszcze, wystarczająco głośno by sama usłyszała. W razie ran i upewnieniu się, że nie utkwił w niej jakiś odłamek szkła, uprzedzi ją, że użyje swojej mocy, skupiając się na stworzeniu niebieskiej aury, która pomogłaby w wyleczeniu.
- Jeśli w taki sposób mogły skończyć inne budynki... To chyba nie będzie co tam szukać światła - powiedział jeszcze. Pozostawała tez kwestia, gdzie ewentualnie się mogli udać, by nie okazało się to złym wyborem.
Powrót do góry Go down
Loki
Administrator
Loki


Liczba postów : 4172
Data dołączenia : 23/05/2012

Burnsley - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Burnsley   Burnsley - Page 3 Icon_minitime1Czw Gru 07, 2017 2:49 pm

Przebycie metrów dzielących parkę od drzwi wejściowych okazało się wyjątkowo stresujące - bo ciemność, ta namacalna, rozprzestrzeniała się coraz szybciej, zakradając się już po podłodze i nie uciekając przed światłem latarki czy komórki. Zanim jeszcze pokrywała drzwi, zalała już podłoże przed nimi, odcinając do nich dostęp - lecz zaraz potem pomknęła też w pionie.
W tych okolicznościach wzbicie się w powietrze wydawało się być jedynym wyjściem - ale nawet wówczas młodzi przekonali się, że maź zsuwała się z sufitu, tworząc dodatkowe kolumny, a więc najwyraźniej nie potrzebowała obiektów, po których mogłaby się wspinać. Przynajmniej w blasku Karoliny widać było więcej, ale substancja zdawała się nim nie przejmować, przynajmniej nie bez bezpośredniego kontaktu.
Przebicie się przez okno natomiast wcale nie było tak łatwe, jak pokazywano to na filmach. Kosmitka miała dość siły, żeby rozbić szybę, a w dodatku - skoro leciała, a nie wyskakiwała - nie musiała martwić się o to, że utrata pędu skieruje ją w dół, na ostre krawędzie, na które w innym wypadku mogłaby się nabić... Ale te po bokach to już zupełnie inna historia. Markusa udało jej się częściowo osłonić, skoro przyjęła uderzenie i szkło na siebie, ale nawet on oberwał - szczególnie wzdłuż rąk, które zostały gęsto porozcinane zarówno wyłamanymi elementami szyby, jak i tymi fragmentami, które pozostały na miejscu. Zadziałały jak noże.
W przypadku Karoliny obrażenia umiejscowione były nieco inaczej. Sporo z nich wypadało na plecach, lecz tak naprawdę w większości bliżej boków, a nie na środku, gdzie prędzej utworzyłby się spory siniak; trochę na biodrach i samej górze ud z tyłu i z boku, reszta zaś przede wszystkim na ramionach. Ręce w głównej mierze się uchroniły, bo w końcu obejmowała nimi Markusa, przez co je za nim ukryła. Mnóstwo mniejszych i większych odłamków zaplątało się we włosy dziewczyny, poza tym część osiadła też na ubraniach obojga. Parę wystawało z tych ran po bokach ich ciał, ale w większości były drobne - wliczając w to te, które niemalże przypominały szklany pył. On na szczęście wypływał z krwią.
Niektóre z tych rozcięć były głębokie i mocno krwawiły, ale najprawdopodobniej nie należały do bardzo poważnych obrażeń - w końcu nie zostały uszkodzone kości czy narządy wewnętrzne. W najgorszym wypadku ponacinane mogły zostać mięśnie czy jakieś większe naczynia krwionośne, które teraz straszyły czerwienią na ubraniach i skórze - miejscami nieprzyjemnie luźnej przez podcięcie pod niefortunnym kątem. Leczenie tego wszystkiego wymagało pewnie paru minut, a może nawet parunastu, ale raczej nie powinno pozostawić trwałych blizn - skoro zostało szybko podjęte.
Choć Karolina ograniczyła swój blask, to rogi Markusa też dawały teraz trochę światła i działały nawet lepiej od latarki i telefonu, choć gorzej od kosmitki. Najwyraźniej rodzaj wydzielanej energii miał tutaj znaczenie. Dwójka znajdowała się już w takiej odległości od kościoła, że nie widziała go w ciemnościach, ale z jego strony wciąż biło wyjątkowo nieprzyjemne wrażenie... Być może prawdziwe, a może wynikające po prostu ze złych skojarzeń.
Powrót do góry Go down
https://theavengers.forumpolish.com
Markus Evans

Markus Evans


Liczba postów : 62
Data dołączenia : 25/03/2016

Burnsley - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Burnsley   Burnsley - Page 3 Icon_minitime1Sob Gru 09, 2017 10:53 pm

Nie można powiedzieć, że przyjął na spokojnie te wydarzenia. Lot, wbijające się w ciało kawałki szkła i strach przed tamtą substancją... Te wrażenia wydawały się być wystarczające jak na jeden dzień. Obstawiał, że mieli sporo szczęścia w tym wszystkim.
Nie spodziewał się jednak, że światło bijące od jego rogów zdoła oświetlić chociaż trochę okolicę.
- Weź latarkę - zwrócił się do Karoliny, podając jej ów przedmiot. - Będę leczyć. I... Podziwiam za czas reakcji - dodał jeszcze z nutką nieśmiałości.
Zajął się swoimi ranami, w których nie było odłamków szkła, zamykając je, by potem skupić się na dziewczynie. Stanął za nią, wykorzystując "własne" światło, do oświetlenia jej pleców.
- Będzie trochę bolało - mruknął, bardziej sam do siebie, niż do niej. Przykucnął, przyglądając się jej plecom i wyjmując z poszczególnych ran większe i mniejsze odłamki szkła, które dostrzegł i wykorzystując aurę, która powoli zaczęła się znajdować na całym ciele dziewczyny, leczył od razu te rany. To samo czekało te, które nie zawierały w sobie nic dodatkowego. Skupił się na starcie na ranach, które mocniej krwawiły, nie chcąc, by towarzyszka straciła z tego powodu zbyt dużo sił. Głównym zadaniem, oprócz wyjęcia szkieł z ciała, było najpierw zamknięcie ran, a potem już leczenie je aż do całkowitego zniknięcia.
Po owym działaniu, pozostawił aurę na dziewczynie, by wyleczyła już to, czego nie zdołał sam dostrzec - trochę ryzykowne, ale nie chciał zaś prosić jej do ściągnięcia warstwy ubrania. Nie w takim zimnie. Również w swoim przypadku nie chciał tego czynić.
W końcu wstał na nogi i przeciągnął się.
- Jak się czujesz? - spytał się jej, otrzepując ostrożnie ubranie z odłamków szkła, które nie spadły podczas wcześniejszego wykonywania ruchu. - Wydaje mi się, że udało mi się ci pomóc - dodał jeszcze. - Pomożesz mi? Niekoniecznie widzę, gdzie jest to szkło... - nie przestawał jeszcze używać swojej mocy, za to próbował tam, gdzie sięgał, wyciągać ze swoich ran szkło... O ile jeszcze tam było. Co do włosów dziewczyny, pomoże jej, jeśli będzie chciała. Zaproponował pomoc nawet, by zarazem potem poprosić o oddanie latarki. Jeszcze powiedział coś o swojej zdolności co do wyborów...
- Właściwie... Jak myślisz, co to tam było? - spytał się jej dodatkowo, krzywiąc się na wspomnienie o tym, co spotkało ich w kościele. Uniósł dłoń, nasuwając ponownie kaptur na głowę, będąc pewnym, że przez ten czas zsunął mu się i przestał używać swojej mocy.
- Zdecydowanie teraz boję się odwiedzić jakikolwiek budynek - zadrżał. Miał nadzieję, że ludzie w ratuszy byli nadal bezpieczni. Wolał zarazem nie pobudzać własnej wyobraźni i nie myśleć o tym, co by było, gdyby ich ta czarna pseudosmoła złapała.
- Ale nie wiem przez co... Co teraz powinniśmy zrobić.
Powrót do góry Go down
Karolina Dean

Karolina Dean


Liczba postów : 85
Data dołączenia : 29/07/2015

Burnsley - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Burnsley   Burnsley - Page 3 Icon_minitime1Nie Gru 10, 2017 12:12 pm

Szkło witraża było dosyć twarde. Wiedziała, że przebicie się nie będzie czym łatwym. No, dla niej było. Była dużo silniejsza od przeciętnego człowieka i dodatkowo miała do wykorzystania siłę pędu, którą zyskała przez ten krótki kawałek lotu. Ominięcie dziwnej mazi na szczęście jej wyszło i już po chwili byli na zewnątrz. Ponownie niemal w całkowitych ciemnościach, gdyż mieli tylko latarkę. Jedynie przez moment jej światło oświetliło okolicę. To dzięki niemu mogła bezpiecznie wylądować na chodniku.
Chwilowo, pod wpływem adrenaliny, blondynka nie odczuwała aż tak bólu od powstałych ran i wbitego szkła. Ba, pewnie nawet nie do końca była świadoma części rozcięć. Przejęła latarkę od Markusa, zerkając za nim, gdy ten podszedł do jej pleców.
- Twoje światło działa lepiej od latarki. - odezwała się, widząc wyraźnie, że chłopak rozświetlał nieco więcej ciemności. Może nienaturalne źródła światła lepiej się sprawdzały w nienaturalnej ciemności. Jej blask świetnie się sprawdzał. Musiała go jednak oszczędzać, więc w razie czego mogli korzystać ze światła Markusa. W którymś momencie drgnęła, odczuwając ból. Adrenalina opadła i teraz bardziej sobie zdawała sprawę z tego, jak się skończyło rozbijanie witraża. Całę szczęście, że jej towarzysz mógł leczyć "magicznie". Starała się stać w miarę spokojnie, poruszając latarką w lewo i prawo, wpatrując się w ciemność. Dwa czy trzy razy syknęła przy większym odłamku. W międzyczasie wyjęła swój telefon z kieszeni i spróbowała na nim uruchomić mapę, by zorientować się w terenie. Zasięg był słaby i mapa nie działała najlepiej, ale przynajmniej pozwoliła jej zobaczyć okoliczne jezioro.
W końcu nastolatek zakończył leczenie jej, zostawiając na niej swoje światło. Karolina mogła się obrócić w jego stronę. Delikatnie potrząsnęła głową, by choć część odłamków szkła spadła na ziemię z jej włosów. Kierując latarkę na towarzysza, pomogła mu z jego ranami, szukając kawałków szkła. Oczywiście poprosiła o pomoc z wyjęciem szkła z jej włosów.
- Myślę, że już wszystko w porządku. O dziwo nie czuję żeby coś jeszcze mi dokuczało. A co do tego, co tam było to nie chcę wiedzieć. Wyglądało jak jakaś maź i tyle. Smoła. Lepiej nie sprawdzać, czym to jest. - odpowiedziała, podając mu z powrotem latarkę. Delikatnie złapała jedną ręką za jego kaptur.
- Gdyby nam padła latarka, będziesz musiał robić za nią. Zdecydowanie lepiej widać wszystko w twojej aurze. Ja bez słońca szybko się rozładuję. Choć już teraz by się przydało twoje światło. Tak sobie myślę... Czy ta ciemność nie ma czegoś wspólnego z legendą. Powinniśmy zacząć od poszukania jakiejś mapy. Stoisko, sklepik, może tablica z mapą? Chyba widziałam jakąś tutaj. Albo może trafi się otwarty samochodów? Ludzie teraz głównie używają GPS, ale wątpię, by na takim odludziu ten dobrze działał. Czytałeś też te legendy w muzeum? Prawie w każdej wersji było coś o jeziorze. Warto go poszukać. - przedstawiła koledze swój nowy plan działania. Kręcenie się po mieście nie miało większego sensu. Całe było opanowane przez ten dziwny mrok i tutaj już nic nie mogli zrobić. Mogli za to spróbować odszukać źródło problemu. Skoro w legendzie były światła to może i ciemność miała z nią coś wspólnego. Warto spróbować.
Zerknęła na swój telefon, by sprawdzić godzinę, po czym schowała go do kieszeni. I tak dawał niewiele światła, a nie chciała marnować baterii. Chwilę się zastanowiła, próbując sobie przypomnieć, w którą stronę powinny być mniej więcej stoiska. Tam na pewno znajdą jakieś mapy dla turystów. Kradzież się jej nie podobała, ale później za nią zapłaci. Teraz była im niezbędna. Mając nadzieję, że Markus bez problemu mógł im robić za latarkę, dziewczyna ruszyła przed siebie, rozglądając się bacznie i uważając, by chłopak był blisko niej. Najbardziej wypatrywała samochodów na początek, dopóki nie dotrą do stoisk.
Jeśli na jakiś trafili to zaglądała do środka, by wypatrzyć papierową mapę. W przypadku zamkniętych drzwi musiała rozbić szybę kamieniem lub latarką, w ostateczności łokciem, za co w duchu przepraszała właściciela pojazdu. Jeśli natomiast nie udało im się trafić na samochód z mapą to pozostawało liczyć, że dobrze pamiętała położenie stoisk i na nich znajdzie jakąś mapę.


Ostatnio zmieniony przez Karolina Dean dnia Pon Gru 11, 2017 8:52 pm, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down
Loki
Administrator
Loki


Liczba postów : 4172
Data dołączenia : 23/05/2012

Burnsley - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Burnsley   Burnsley - Page 3 Icon_minitime1Pon Gru 11, 2017 6:06 pm

Komórka Karoliny migała pomiędzy jedną kreseczką zasięgu, a ich całkowitym brakiem - dziewczyna nie musiała nawet poruszać urządzeniem, aby dochodziło do takich przeskoków, pozycja zdawała się nie mieć aż takiego znaczenia. Próba połączenia się z internetem trwała i trwała, raz czy drugi wyświetliła się informacja o braku dostępu, ale przez większość czasu telefon starał się coś załadować... Tyle że ostatecznie mu nie wychodziło. Może wyżej byłoby lepiej, a może nie, ale to tak czy siak wymagałoby od kosmitki ponownego wykorzystania jej zdolności. Przy okazji Karolina dowiedziała się też, że od rozpoczęcia całego tego zamieszania nie minęła jeszcze nawet godzina.
Wycieczka w kierunku stoisk - czyli znowu głównej ulicy - zajęła krótką chwilę, w trakcie której parka natknęła się na kilka zaparkowanych samochodów. Niestety w żadnym z nich mapa nie leżała nigdzie na wierzchu; może pojazdy nie należały do turystów, tylko do miejscowych, którzy nie potrzebowali wyciągać atlasu ze schowka, bo i tak znali przecież okolicę? Auta były w dodatku pozamykane, więc jedyną opcję stanowiło wybicie czymś okna - nie mając nawet pewności, że coś to w ogóle da.
Na szczęście w końcu młodzi dotarli do drogi, wzdłuż której ciągnęły się stoiska - i szybko mogli się zorientować, że część z nich została przewrócona, a ich zawartość rozsypana dookoła. Co do tego doprowadziło? Dobre pytanie, bo sprawców nie było widać w pobliżu... Choć oczywiście "pobliże" nie oznaczało w tych warunkach sporej odległości, więc teoretycznie ktoś mógł się kryć nieco dalej.
Przynajmniej teraz nastolatkowie mieli okazję spróbować zaopatrzyć się w to, co a nuż okazałoby się potrzebne. Nie wiedzieli jak długo przyjdzie im krążyć po okolicy, a na blatach wciąż leżało sporo pokarmów - głównie śmieciowego jedzenia, ale nie tylko. Podobnie było z napojami; zgarnięcie puszki czy butelki mogło im pozwolić uniknąć późniejszego odwodnienia. Tu czy tam leżały też rzeczy takie, jak na przykład nożyczki, nożyki do cięcia papieru, zwoje reklamówek i inne drobne obiekty, które najwyraźniej przydawały się podczas sprzedaży.
Poza tym były również ulotki - i Karolina nie pomyliła się sądząc, że znajdzie na nich jakąś mapkę terenu. Została ona utworzona w dużym uproszczeniu, ale pokazywała granice miasteczka, główną drogę - ciągnącą się na rysunku w przeciwnych kierunkach - a także kolorową siatkę okolicznych szlaków. Niebieskim oznaczone zostały strumienie... A także zbiorniki wodne. W liczbie mnogiej. W dodatku bez nazw, choć akurat to i tak nic by pewnie młodym nie powiedziało, bo przy opisie legend brakowało tego szczegółu. Niektóre z nich wyglądały na bardzo małe, ale wśród nich znalazłyby się też ze dwa większe. Jeden z nich leżał na północ od miejscowości, drugi - na południowy zachód. Ze swojego miejsca Karolina i Markus mieli bliżej do tego ostatniego. Najkrótsza droga - w prostej linii - biegłaby pewnie między budynkami mieszkalnymi i dalej przez las.
Powrót do góry Go down
https://theavengers.forumpolish.com
Karolina Dean

Karolina Dean


Liczba postów : 85
Data dołączenia : 29/07/2015

Burnsley - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Burnsley   Burnsley - Page 3 Icon_minitime1Pon Gru 11, 2017 8:51 pm

Problem z zasięgiem nie był dla niej olbrzymim zaskoczeniem. Byli w środku lasu, w małym miasteczku. W dodatku kto wie czy ta dziwna ciemność nie zakłócała jakoś sieci. Może uszkodziła odbiornik, a może sama w sobie tworzyła zakłócenia. Musiała więc ze zrezygnowaniem schować telefon do kieszeni. Do zjawiska, które odbywało się tutaj co roku, mieli jeszcze dobrą godzinę. Powinni więc wziąć się do roboty i spróbować rozwiązać zagadkę.
Po zakończeniu leczenia, zgodnie z planem, ruszyli w miasto na poszukiwania jakiejkolwiek mapy. Markus całkiem dobrze sprawdzał się jako ich źródło światła. Mogli się dokładniej rozejrzeć i nie potykali się o podłoże. Zaglądanie do samochodów również było dzięki temu łatwiejsze. Tyle, że mapy nigdzie w żadnym nie widziała. Ale były to samochody mieszkańców, albo podróżni trzymali mapy w schowkach. Nie było sensu zgadywać i rozbijać szyb na chybił trafił. Nie było to konieczne dopóki mieli inne możliwości.
W końcu dotarli do drogi, wzdłuż której ciągnęły się stoiska. Karolina zerknęła na te, które były rozwalone. Ludzie pewnie w panice biegli i uciekali przed tym nieznanym mrokiem, który wszystko pochłaniał. Jakie było inne wytłumaczenie na to? Raczej nie dzikie zwierzęta. Inaczej pewnie by na nie wpadli albo chociaż słyszeli je.
Przyglądała się stoiskom, zerkając co mogli na nich znaleźć. Teraz do niej dotarło, że nie mieli ze sobą żadnego jedzenia. Nie widziała się jej kradzież, ale teraz nie mieli innego wyboru. Musieli się trochę zaopatrzyć.
- Zgarniaj do kieszeni tyle jedzenia ile zmieścisz. Tylko żadnego mięsa, nie chcę wiedzieć czy w tym lesie są wilki. I weź coś do dłoni na drogę żeby najeść się na zapas. - poleciła Markusowi. Całe szczęście, że chłopak nosił bluzę, miał dzięki temu trochę więcej miejsca w kieszeniach niż ona. Sama też starała się coś pomieścić. Chociażby batoniki, które były w miarę płaskie, więc nie potrzebowały dużych kieszeni. Jej twarz się rozpromieniła, gdy blondynka zobaczyła reklamówki. Szybko zgarnęła dwie, podając jedną koledze. Raczej nie musiała mu mówić, do czego ma jej użyć. Zgarnęła więcej jedzenia. I trochę picia. Picie też się przyda. Chwilę zerkała z wahaniem na nożyczki i nożyki, w końcu wybierając te pierwsze. Jeśli coś ich zaatakuje... Mogą się przydać. Towarzyszowi również podała jedne.
Zaglądała pod stoiska w poszukiwaniu jakiejś torby lub plecaka, bo w końcu właściciele stoisk też musieli mieć swoje jedzenie i picie, więc mogli te mieć ze sobą. Jeśli uda się jej znaleźć to na pewno przełoży wszystko z reklamówki do plecaka/torby. To samo zasugeruje koledze, mając nadzieję, że i jemu uda się jakiś znaleźć.
W końcu do jej rąk trafiła ulotka, na której miała mapkę. Może nie była jakoś specjalnie szczegółowa, ale nie potrzebowała przecież szczegółów. Wiedziała, z której strony przyszła, więc kojarzyła w którą stronę jest pole namiotowe i jak biegnie główna droga. Dzięki temu wiedziała jak się ustawić i jak trzymać mapkę w rękach, by się zorientować, co w którą stronę miała.
- No. To pora na przygodę. To jezioro jest bliżej, więc najpierw pójdziemy tam. - zwróciła się do Markusa, jednocześnie pokazując mu jezioro, które obrała jako ich pierwszy cel. Odruchowo już złapała chłopaka za rękę, by nic ich nie rozdzieliło i ruszyła z powrotem w stronę miasta, a następnie na drogę, która poprowadziła ich w las i w stronę jeziora. A przynajmniej taką miała nadzieję.

z/t za obu
Powrót do góry Go down
Norbert Ronae
NPC
Norbert Ronae


Liczba postów : 113
Data dołączenia : 14/09/2016

Burnsley - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Burnsley   Burnsley - Page 3 Icon_minitime1Sro Gru 05, 2018 12:44 pm

To z jaką łatwością dziewczyna wzięła nieprzytomnego chłopaka na ręce znowu wprawiło Norberta w osłupienie. Szczerze mówiąc, on sam miał zamiar wrzucić go na wózek razem ze zmarłymi, więc może lepiej się stało, że dziewczyna wzięła go sama. Dziennikarz pewnie nie uszedł by nawet kilkudziesięciu metrów z takim balastem nie tracąc całkowicie siły w ramionach. Koniec końców po dotarciu na miejsce dziewczyna i tak wyglądała na  mniej zmęczoną niż on, pchający za nią taczkę.
Tak czy siak, drogą imperatywu kulturowego i pomimo srogiego zmęczenia, wybrał urokliwe miejsce z tyłu chaty na niewielkiej polanie pod dziką wierzbą i złapał za szpadel. Nie mówił dużo podczas pracy. Po pierwsze, był zmęczony. Po drugie, chciał zachować resztki podniosłości sytuacji, a był niemal pewien że swoją gadaniną łatwo by to zrujnował. Pozwolił żeby Karolina zajęła się znalezieniem na ten krótki czas miejsca dla Markusa i rozejrzała się po domu. Rzucił jej tylko by spróbowała poszukać jakichś prześcieradeł, czy zasłon. Z braku trumien z prawdziwego zdarzenia musieli posiłkować się tym co mieli.
Wykopanie grobu i złożenie w nim ciał zajęło mu dłuższą chwilę. Nie chciał kopać im przysłowiowego „płytkiego grobu”. Wolał możliwie zabezpieczyć parę przed wilgocią i zwierzętami. Skończywszy, zeskoczył do dołu i złożył w nim ciała zawinięte w znaleziony przez Karolinę całun. Zerknął jeszcze na szyję dziewczyny, czy nie zechce złożyć z nimi do grobu wisiorka. Równie dobrze mogłaby zachować go jako pamiątkę, ku pamięci zmarłych. Norbert uznał że tak czy siak będzie pewnie dobrze. Nie był w końcu księdzem i ciężko było mu to ocenić.
Zakopywanie grobu zdawało się być jeszcze bardziej makabryczną czynnością niż jego kopanie. Zwłaszcza zrzucenie pierwszej warstwy ziemi na sylwetki. Pewnie dla tego ludzie chowali zmarłych w czymś przed oddaniem ich ziemi. Dziennikarz nie był pewien czy dałby radę sypnąć ziemią na widoczne twarze zmarłych. Tak czy siak, gdy pierwsza warstwa przykryła widok szło już sprawniej. Ostatecznie zakopanie miejsca pochówku poszło szybciej niż kopanie.
Gdy dzieło zostało dokonane, zasapany wsparł się na szpadlu. Odczuwał silną potrzebę powiedzenia czegoś, ale dziwnie zabrakło mu języka w gębie. Zresztą co ma powiedzieć? W końcu ich nie znał. Jaką religię wyznawali tęczowi kosmici?
- „A światłość wiekuista niechaj im świeci.” – zdecydował w końcu się na uniwersalny w tym momencie cytat. – Mam nadzieję że udało im się w końcu odnaleźć.  – zerknął jeszcze na Karolinę czy nie ma czegoś do dodania.
Po całej „ceremonii” Norbert i tak musiał chwilę odpocząć przed dalszym marszem. Pozwolił sobie odebrać od dziewczyny Markusa i załadować go do pustej teraz taczki. –„Bring out your dead!” – pomyślał z przypływem makabrycznego humoru nawiązując do znanego skeczu. Nieopodal w lesie pozostawiony był samochód którym tu wcześniej dotarł, jednak wolał wracać na piechotę. Nie chciał by w miasteczku ktoś spostrzegł go w kradzionym pojeździe. W linii prostej była zresztą do miasteczka podobna droga.
Na miejscu wszystko wyglądało jakby urok rzeczywiście prysł. Ludzie błąkali się wyraźnie oszołomieni, prawdopodobnie wybudzeni nagle z dziwnego transu w jakim ich spotkał. Elektryczność znowu działała, więc wszyscy świecili czym mieli na potęgę. W porównaniu z ciemnościami do których przywykli blask ten był niemal oślepiający.
Norbert zatrzymał taczkę na skraju stoiska z kawą i zamówił dwie. Ekspedientka była tak oszołomiona że spełniła prośbę nie żądając pieniędzy, a Norbert na tyle zmęczony, że tego nie zauważył. Wrócił z jedną kawą do Karoliny i zapytał.
- Co teraz?
Oczywistym było że powinni znaleźć kogoś, kto obejrzy Markusa, ale co potem? Każde z nich rusza w swoją stronę? Karolina wiedziała też że Norbert jest dziennikarzem. Nie chciał teraz poruszać tego tematu, ale zastanawiał się czy i w jakim stopniu Karolina chciałaby zataić swój udział w tej przygodzie. Nikt w końcu nie uwierzy Norbertowi że dokonał tego sam. Miał jednak nadzieję że ona poruszy ten temat.
Powrót do góry Go down
Karolina Dean

Karolina Dean


Liczba postów : 85
Data dołączenia : 29/07/2015

Burnsley - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Burnsley   Burnsley - Page 3 Icon_minitime1Czw Gru 06, 2018 12:30 pm

Spacer do chatki nie był jakoś bardzo długi, a dzięki jej poświacie na pewno łatwiej było im się poruszać. Las już nie wydawał się aż tak straszny pomimo tego, że nadal było w nim ciemno. Był to jednak już naturalna ciemność. Zdecydowanie lżej było się w niej poruszać. Po dotarciu na miejsce Karolina usadziła kolegę pod jednym z drzew i rozejrzała się dookoła, zaraz zatrzymując wzrok na chatce. Wyglądała na naprawdę starą, co tym bardziej świadczyło o tym, że ta dwójka musiała umrzeć dawno temu, a to coś, co było w jeziorze, podtrzymywało ich ciała w dobrym stanie. Lub przynajmniej ciało mężczyzny.
Prośbę Norberta szybko zdecydowała się spełnić. Tym bardziej, że była też ciekawa jak wygląda chatka w środku. Szukając więc czegoś do zawinięcia ciał przy okazji obejrzała ją sobie nieco. Znalezienie jakiegoś materiału nie było aż tak trudne. Pościel, prześcieradła. W ostateczności być może firanki, jeśli takowe tam były. Po przekazaniu mężczyźnie tego, co znalazła, blondynka przykucnęła pod drzewem, obserwując jego pracę. W dłoni obracała medalion, który wcześniej dał jej dziennikarz. Przez chwilę myślała o tym, by go wrzucić do grobu, ale skoro zjawa przekazała jej ten wisiorek to musiała mieć w tym jakiś cel. Postanowiła więc go zatrzymać. Kiedy Norbert zakończył zasypywanie grobu, podniosła się i podeszła do niego, patrząc na miejsce pochówku.
- Gdziekolwiek teraz są, na pewno są szczęśliwi. - odezwała się, zaraz się rozglądając dookoła. Postanowiła zrobić niewielki krzyż z dwóch patyków i związać je sznurkiem jakimś, znalezionym w chatce. Ostatecznie mogła użyć sznurówki. Nie widziała w tym żadnego problemu.
W końcu mogli ruszyć do miasta i zobaczyć, jak tam ma się sytuacja. Nastolatka szła obok dziennikarza, który tym razem wziął Markusa na taczkę. Dotarcie do miasteczka również zajęło im dłuższą chwilę, ale w końcu ujrzeli znajome ulice. Kar poczuła jak kamień jej spadł z serca kiedy wreszcie dotarli do jakiejś cywilizacji. Kiedy Norbert zatrzymał się przy stoisku z kawą, Kar zatrzymała się, czekając aż załatwi sobie kawę. Rozglądała się dookoła, w końcu zatrzymując swoje spojrzenie na ratuszu.
- Przede wszystkim lekarz. Albo pielęgniarka. Dla Markusa. A potem... Nie wiem. Trzeba gdzieś przenocować do rana. I tak planowaliśmy wracać jutro do domu. - dziewczyna wzruszyła lekko ramionami. Jej wzrok w końcu padł na aparat dziennikarza. - I mam nadzieję, że nie wrzucisz nigdzie moich zdjęć jeśli jakiekolwiek masz. Nikt nie musi wiedzieć, kim naprawdę jestem. - o ile zdjęcia jej w oryginalnej postaci by jej nie przeszkadzały, o tyle wolałaby żeby zdjęcia z jej ludzkim wyglądem nigdzie nie trafiły. Tęczowej jej nikt nie rozpozna, ale blondynkę już ktoś mógłby.
Powrót do góry Go down
Norbert Ronae
NPC
Norbert Ronae


Liczba postów : 113
Data dołączenia : 14/09/2016

Burnsley - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Burnsley   Burnsley - Page 3 Icon_minitime1Sob Gru 08, 2018 3:51 pm

Po wzięciu kilku łyków kawy dziennikarz oprzytomniał nagle i wrócił za nią zapłacić. Powrót do cywilizacji odbywał się w miarę bezboleśnie. Obok nich przejechało na sygnale parę radiowozów, karetka i wóz strażacki. To dobrze że osoby, które prawdopodobnie wiedzą co w takich sytuacjach należy zrobić zabrały się za robienie tego.
- Na pewno jakiegoś znajdziemy. To znaczy może być do niego mała kolejka... - dziennikarz wspomniał nagle jak parł samochodem terenowym przez ludzką ciżbę na polu kempingowym. Poczuł straszne ukłucie winy i miał nadzieję że tamci ludzie dojdą do siebie. Tak czy siak Karolina pomyśli pewnie że myślał o ofiarach ciemności. Choć zawieszony w przestrzeni, lekko przerażony wzrok dziennikarza na to nie wskazywał.
- Może pośpieszmy się żeby być pierwsi.
Dziennikarz odłożył jednorazowy kubek z niedopitą kawą do taczki z Markusem ustawiając go w miarę bezpiecznie,tak by się nie wylał. Znów złapał za wodze i dopytując o drogę mijanych ludzi ruszył w stronę najbliższego lekarza.
Na miejscu okazało się że mimo iż klinika powinna być zamknięta, otworzono ją specjalnie w ramach nagłego wypadku. Niestety nie byli pierwsi w kolejce. Nie byli nawet w pierwszej dziesiątce. Cóż, można się było tego spodziewać.
-Macie gdzie spać? - zapytał wracając do poprzedniej rozmowy gdy czekali aż ktoś obejrzy dzieciaka. Pewnie nie było mu nic poważnego, ale lepiej zostawić ocenę tego specjaliście. -Mam w mieście wynajęty motelik przez Bugle'a. Kanapa się chyba rozkłada. Myślę że właściciel nie będzie miał nic przeciw zważywszy na okoliczności. A co do tego kim jesteś, to co ja właściwie widziałem? Opiekunkę lasu broniącą miasteczka przed nieznanym złem? Legendę, która powstała do życia mocą miłości? Cokolwiek, ale na pewno nie dziewczynę z... Albo nie, nawet mi nie mów. Jeszcze będzie mnie korcić o tym napisać.
Zerknął na swój aparat przewieszony na ramieniu. Ciekawiło go jak diabli jak wyjdą te zdjęcia.
Powrót do góry Go down
Karolina Dean

Karolina Dean


Liczba postów : 85
Data dołączenia : 29/07/2015

Burnsley - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Burnsley   Burnsley - Page 3 Icon_minitime1Pon Gru 10, 2018 9:40 am

Zerknęła za mężczyzną kiedy ten się cofnął do stoiska z kawą, ale nijak nie skomentowała jego lekkiego zamotania. Mieli do tego jak najbardziej prawo. Dzisiejsza noc była okropna i Kar nawet nie miała ochoty kręcić się po mieście. Chciała się tylko położyć i pójść spać. Najpierw jednak musieli się zająć Markusem, upewnić się, że nic mu nie jest i poza utratą przytomności cała reszta jest w porządku.
- Kolejka mnie nawet nie zdziwi. Kto wie co ta ciemność zrobiła ludziom. Nie licząc prób zabicia ich. - skinęła lekko głową, nie mając nawet siły zastanawiać się nad nieco dziwnym zachowaniem Norberta. Miała dość myślenia na dzisiaj. Powinni załatwić jak najszybciej sprawę z lekarzem i w końcu odpocząć. Od razu też ruszyła za dziennikarzem kiedy ten zaczął się kierować w stronę głównej części miasta. Znalezienie kliniki nie było takie trudne. Podobnie odkrycie, że do lekarza była spora kolejka. Blondynka westchnęła lekko z rezygnacją, ustawiając się z Norbertem w kolejce. W jednej dłoni obracała lekko medalionik, który miała na szyi, wpatrując się w kolejkę ludzi przed nimi.
- Planowałam wynająć dla nas jakiś mały pokoik w motelu, ale teraz to pewnie będzie trudne. Część turystów pewnie będzie stąd uciekać z prędkością światła, ale spora część pewnie nie będzie mieć na to sił i też zostaną na noc. - dziewczyna nie była pewna, jak powinna się odnieść do sugestii mężczyzny odnośnie jego pokoju i kanapy. Z jednej strony to był dorosły. Dorosłym nie wolno było ufać. Tego ją nauczyło życie. Skoro jej właśni rodzice ją zdradzili to czemu obcy miałby tego nie zrobić? Z drugiej strony Norbert był z nimi do samego końca choć nikt przecież mu nie kazał. Był zwykłym człowiekiem bez mocy, miał największe szanse na zginięcie w tym lesie. Mimo to nie uciekł, nie zostawił ich samych.
- Jak długo nie użyjesz mojego ludzkiego wizerunku i imienia, możesz pisać o tęczowej dziewczynie. - odparła krótko, widząc jak dziennikarza wręcz zżera ochota na napisanie artykułu o tym, co się tutaj wydarzyło.
Powrót do góry Go down
Norbert Ronae
NPC
Norbert Ronae


Liczba postów : 113
Data dołączenia : 14/09/2016

Burnsley - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Burnsley   Burnsley - Page 3 Icon_minitime1Nie Gru 16, 2018 11:34 am

Norbert znał osobiście wielu z ziemskich bohaterów, kilkoro mutantów, a ostatnio do tej grupy doszły też istoty pozaziemskie. Jego dobry przyjaciel, Peter Parker, był przecież w końcu najlepszym kumplem Spidermana. Ben Ulrich od lat zna tajemnicę tożsamości Daredevila i nie chce jej nikomu wyjawić. Zrozumiałym była więc dla niego ochrona tożsamości i cała otoczka wokoło niej. Niezależnie od tego jak bardzo wydzierał się na nich wszystkich Jameson.
Co innego, że nie mógł być świadom przeszłości dziewczyny i jej niechęci do rodzaju dorosłych. Zwłaszcza że w ferworze wspólnych przeżyć zmuszona była odrzucić tę niechęć na bok w celu wspólnego przetrwania. Dogadywali się chyba całkiem nieźle, dlatego minimalnie zaskoczyło go widoczne wahanie dziewczyny. Nie miał jednak zamiaru naciskać. Każdy miał swoje sekrety. On na przykład lubił czasem jeść masło orzechowe z ketchupem.
Niestety, lekarze podczas przyjmowania pacjentów kierowali się głównie priorytetem obrażeń. Pierwszeństwo mieli więc ranni i umierający. Oczekiwanie na przyjęcie dłużyło się trochę dziennikarzowi. Może to przez kontrast do dudniących akcją zeszłych godzin. W pewnym momencie zaczęło mu głośno burczeć w brzuchu, więc zaproponował że zorganizuje coś do jedzenia. Nie czekając na potwierdzenie, czy grzeczne zaprzeczenie zostawił dziewczynę na straży chłopaka i wrócił na miasto. Po jakichś dwudziestu minutach wrócił trzymając dwa spore hot-dogi ociekające kombinacją wszystkich znanych ludzkości sosów. Jednego z nich wręczył Karolinie.
W końcu doczekali się swojej kolejki. Lekarka po pierwszych oględzinach stwierdziła że Markusowi prawdopodobnie nic nie zagraża, ale powinien zostać przynajmniej na noc na oględziny. Dostał w przydziale zaimprowizowane łóżko składające się głównie z materaca rozciągniętego na podłodze na korytarzu. I tak niezłe warunki jak na okoliczności.
Nikt ich nie wyganiał z budynku, jednak zmęczenie powoli dawało o sobie znać, a lecznica nie miała warunków do przenocowania ludzi. Norbert zauważył że kawa przestaje działać po przeciągłym ziewnięciu, nad którym nie był w stanie zapanować.
-Dobra, zrobimy tak. - powiedział gdy udało mu się w końcu zamknąć usta. - Dam ci swoją wizytówkę i napiszę na niej adres motelu. Jeśli nic nie znajdziesz, daj znać. Gdybyście czegoś jeszcze potrzebowali przed wyjazdem, daj znać. A na wypadek gdybyś kiedyś rozważała start profesjonalnej kariery obrońcy ludzkości, to też daj znać. Może będę w stanie pomóc. - wręczył jej zapisany kartonik. - To bywajcie. Powodzenia ze wszystkim.
Już wstawał i powoli zbierał się do wyjścia, ale w przejściu jeszcze się zawrócił.
-Dzięki. - zaczął krótko. -Uratowałaś dzisiaj wiele istnień, a ja prawdopodobnie będę jedynym, który będzie ci miał możliwość podziękować więc... w imieniu nas wszystkich - zatoczył krąg dookoła ręką - ...dziękuję. Wolę nie myśleć co by się stało gdyby cię tu nie było, a za nagrodę musi wystarczyć ci kawa i hot-dog. Za to was podziwiam. Serio. Pamiętaj o tym. Tylko niech ci woda sodowa nie uderzy do głowy. - potargał dziewczynie włosy na pożegnanie i tym razem na stałe wyszedł z pomieszczenia.
Gdy kierował powolne kroki w stronę swojego Motelu zastanawiał się czy telefon od dziewczyny kiedykolwiek zadzwoni.
Jutro nastanie nowy dzień, a Norbert będzie miał nową historię do opowiedzenia.

[zt i chyba koniec przygody.
Dzięki wszystkim :)]
Powrót do góry Go down
Karolina Dean

Karolina Dean


Liczba postów : 85
Data dołączenia : 29/07/2015

Burnsley - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Burnsley   Burnsley - Page 3 Icon_minitime1Pon Gru 17, 2018 9:53 pm

Czekanie nieco im się dłużyło, przez co Kar zaczynała coraz bardziej odczuwać zmęczenie. Kiedy Norbert zadeklarował wyjście po jedzenie, dziewczyna lekko skinęła głową. W przeciągu tych dwudziestu minut jego nieobecności zdążyła lekko przysnąć na swoim krześle, ale powrót mężczyzny obudził ją. Z wdzięcznością przyjęła hot doga i zjadła go szybciej niż to przewidywała. Najwidoczniej nie zwróciła wcześniej uwagi na to, jak bardzo jest głodna. Chyba była zbyt zmęczona i przejęta stanem swojego kolegi, by myśleć o potrzebach swojego żołądka.
W końcu nadeszłą ich kolej. Blondynka odetchnęła z ulgą, przy okazji tłumacząc, że dokumenty zgubili w całym tym zamieszaniu, więc pielęgniarka nie mogła go zapisać. Podała jednak jego imię i w końcu mogli opuścić szpital.
Spojrzała na dziennikarza kiedy ten zaczął do niej mówić. O wszystkim. Straszna gaduła z niego była. Ale jej to nie przeszkadzało. Wzięła wizytówkę od niego, dziękując za ofertę i zapewniając, że się zgłosi jeśli nie znajdzie nic innego. Chciała ruszyć w swoją stronę kiedy dziennikarz się zawrócił i ponownie ją zatrzymał. Karolina uśmiechnęła się lekko i machnęła ręką.
- Daj spokój. Walczyłam też dla siebie. Żeby przeżyć. To nic wielkiego. - odparła lekko. Życzyła mu jeszcze dobrej nocy, po ruszyła na miasto w poszukiwaniu noclegu. Nareszcie mogła odpocząć.

z/t *ukłon*
Powrót do góry Go down
Sponsored content





Burnsley - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Burnsley   Burnsley - Page 3 Icon_minitime1

Powrót do góry Go down
 
Burnsley
Powrót do góry 
Strona 3 z 3Idź do strony : Previous  1, 2, 3

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Marvel Universe: The Avengers PBF :: Midgard :: Stany Zjednoczone Ameryki :: Tereny dzikie :: Mountain Home Demonstration State Forest-
Skocz do: